Nieprzemakalny Nieprzemakalny
164
BLOG

Ulica gniewa się od dawna - polemika z Igorem Janke

Nieprzemakalny Nieprzemakalny Polityka Obserwuj notkę 50

Z uwagą przeczytałem dziś na stronie internetowej Rzepy tekst Igora Janke pt. Groźny gniew ulicy. Zasadniczo zgadzam się z autorem co do oceny jakości języka używanego w debacie publicznej. Uważam, że jest on żenująco niski. Jestem jednak daleki od przeceniania roli ostatnich wydarzeń w procesie kształtowania go. Szef S24 boi się radykalizacji nastrojów po prawej stronie naszego politycznego spektrum - ja nie.

Tym czego najbardziej zabrakło mi w omawianym tekście była rzetelna analiza co do przyczyn takiego stanu rzeczy. Język debaty publicznej - wbrew temu co pisze Igor Janke - nie popsuł się wyjątkowo w ostatnim czasie. Działalność jednego Palikota nie ma zasadniczego znaczenia dla jego jakości. Problem ma korzenie znacznie głębsze a rozczarowanie autora tekstu wynika z przeceniania społeczeństwa polskiego i jego reprezentacji politycznej. Igor Janke miał nadzieję, tak jak wielu komentatorów i wielu z pośród nas, że tragedia smoleńska skłoni ludzi do wyciszenia i refleksji, że debata publiczna przybieże nieco inny charakter, że główne siły polityczne spróbują się porozumieć. Tak się jednak nie stało i nie powinniśmy być tym faktem zaskoczeni. 

Otóż główne siły polityczne, parę chwil po tragedii rozpoczęły elektryzującą batalię, która z różnym nasileniem trwa do dziś. Na początek zapadła decyzja o pochowaniu ś.p. Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Decyzja - trafna czy nie - wywołała pierwszy ostry spór. Jestem przekonany, że decydenci zdawali sobie sprawę z tego, że właśnie taki będzie jej efekt. Co więcej zdawali sobie sprawę z jej politycznego wydźwięku. Wiedzieli, że istnieją ludzie, anty-pisowscy, czy po prostu źle oceniający prezydenturę Lecha Kaczyńskiego dla których taka decyzja będzie przysłowiowym prztyczkiem w nos. Moim skromnym zdaniem przewidzieli zaostrzenie się retoryki po obu stronach sporu.  Zwolennicy i przeciwnicy pochowania ś.p. Lecha Kaczyńskiego na Wawelu zwarli szyki.

Kolejnym (a może pierwszym) etapem zbiorowej antagonizacji było podgrzewanie atmosfery wokół śledztwa. Ludzie nie mający pojęcia o sprawie postanowili wyręczyć prokuraturę i na własną ręke wyjaśnić przyczyny katastrofy. Tak powstawały bzdurne uzasadnienia "teorii zamachowych". Warto zauważyć, że znakomita większość uważała i uważa je, za nie warte funta kłaków. Stwierdzenia o "krwi na rękach Tuska" i wspólnej z Putinem intrydze przebijały się jednak do mediów. Sporą grupę ludzi, stwierdzenia te wyprowadzały z równowagi. W tym samym czasie, na drugim biegunie, powstała teoria o naciskach na pilotów. Jej powstanie było wynikiem frustracji i potrzeby skonstruowania retorycznego oręża do walki z przeciwnikami.

Język zrobił się wyjątkowo ostry. Znieważono zmarłego. Wbrew temu co pisze Igor Janke nie był to w Polsce pierswszy raz. Pamiętamy przecież dsyksje o Kuroniu po śmierci Kuronia czy Geremku po smierci Geremka. Filmiki na YouTube można powdziwiać do tej pory. To, że tym razem brak szacunku i elementarnych zasad uderzył we wrażliwość prawicową nie powinien mieć większego znaczenia, dla analizowania kwestii wulgaryzacji debaty publicznej w Polsce.

Młodzi ludzie, którzy zebrali się pod Pałacem Prezydenckim aby protestować przeciwko krzyżowi nie wykazywali się kulturą. Nie bądźmy jednak zaskoczeni. Starsi dają im znakomity przykład gwiżdżąc co roku pod pomnikiem "Gloria Victis". Pan Janke pisze o sankcjopnowaniu skakania po grobach, chciałbym żeby z równą pasją krytykował niegodne zachowania nad grobami poległych powstańcow.

Konkluzja Igora Janke roztacza ponury obraz zantagonizowanych grup, które w końcu wyrwą się do boju i na wzajem pozagryzają. Ja jestem od takiego pesymizmu daleki. Wszystko zostanie po staremu. 

Uważam, że praca nad językiem debaty publicznej będzie musiała - jeżeli ktoś będzie chciał ją podjąć - przybrać charakter powszechnej pracy u podstaw. Przez powszechność rozumiem zbudowanie konsensusu polityków i mediów, co do zdecydowanego odrzucenia chamstwa w debacie publicznej. Jak jednak na to liczyć skoro chamstwo mamy i w Sejmie i w mediach i na ulicy. Co gorsza chamstwo to jest ogólnie akceptowane. Nie ma żadnych konotacji partyjnych i niewielu ludziom zależy na wyeliminowaniu go. Społeczeństwo ma taką reprezentację na jaką zasługuje.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka